Tak zaczyna się książka, którą właśnie piszę. Nie ma jeszcze tytułu.
Nie jest ukończona.
Rozpoczęcie powieści to „Dziadek do orzechów”, balet do muzyki Piotra Czajkowskiego.
W pierwszym rozdziale młoda baletnica tańczy rolę Klary w teatrze im Juliusza Słowackiego w Krakowie.
„Podniosła wzrok prosto w ostrze reflektora. Dzięki niemu tańczyła tak, jakby sala była pusta. Poza jasnością, jak w chwili uniesienia, jak w śmierci, nie było nic. Nie istniał tłum znanych i zupełnie obcych twarzy. Nic. Tylko ona i muzyka. Czasem tylko, gdy orkiestra na moment wpływała na spokojne pianissimo, słyszała stłumione w pięści kaszlnięcie gdzieś po prawej, wysoko na drugim piętrze lóż albo chrząknięcie na dole z lewej. Jak odgłosy lasu w nocy, gdy ani gwiazd, ani księżyca, ani drogowskazu. W tej chwili przebudzenia poczuła na swoim ciele ich spojrzenia. Mnóstwo lśniących oczu wpatrzonych w nią, jak czujne oczy wilków, gdy zgaśnie ostatni dzień.
Była drobna. Prawie jak dziewczynka w białej spódniczce tutu, z diademem na głowie. Zastygła we wdzięcznym révérence i wstrzymała oddech. Deski pod jej stopami zadrżały. Trzęsienie ziemi. Huragan. Dopiero wtedy wypuściła powietrze z płuc bliska omdlenia.
– Brawo! Cudowna!
– Brawo!
Jej wzrok w pogoni za miękkim gestem ramienia przepłynął po lożach teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie. Wiedziała dokładnie, gdzie są loże, chociaż ich nie widziała. Znała ich układ na pamięć. Wiele razy na próbach kłaniała się pustej sali i posyłała olśniewające uśmiechy fotelom w loży cesarskiej. Wyobrażała sobie wtedy ważne osoby w eleganckich ubraniach, jak klaszczą po jej występie. Dziś nie musiała ich widzieć. Słyszała podnoszące się i opadające fale owacji. Jeszcze jeden ukłon i dłonie jak motyle. W tej chwili salę rozświetlił żyrandol, olbrzymia luminescencyjna kałamarnica pod sklepieniem. W blasku jej brzucha dziewczyna tanecznym krokiem wybiegła do przodu a kurtyna Siemiradzkiego opadła za nią powoli.
Tańczyła już w tym teatrze, ale jeszcze nigdy jako solistka. Rola Klary z „Dziadka do orzechów” Piotra Czajkowskiego była z pewnością stworzona specjalnie dla niej: młodziutkiej i ślicznej dziewczyny o dłoniach madonny Rafaela Santi.”