Dziś przedstawiam Wam moją klasę w Kuwait English School.
Grupka mała, ale niezwykle esencjonalna.
Każdy inny ale wszyscy w takich samych mundurkach. Jedna z dwóch bliskich koleżanek, Pola, Angielka, była nieobecna, gdy robiono nam zdjęcie. Za to Ines, ciemnoskóra dziewczynka z warkoczykami z Karaibów siedzi na ławeczce jako druga z prawej.
No i mój pierwszy obiekt westchnień, Włoch Oscar (pierwszy z lewej).
Oczywiście nic o tych westchnieniach nie wiedział.
Ja jestem druga z lewej na ławeczce i mówię właśnie „cheese”, gdy fotograf robi zdjęcie.
Taka szkoła oprócz zwykłych przedmiotów uczy otwartości na wszystko, co odmienne, ciekawe, nowe i nieznane. Żadne z nas, jak tu wszyscy siedzimy i stoimy, nigdy nie wpadnie na pomysł, że ktoś jest lepszy lub gorszy z powodu pochodzenia, religii, koloru skóry lub tego, co jada na drugie śniadanie.
Ta szkoła była tylko jedną z kilku, do których chodziłam. Taki los nomadów. Trzeba jednak przyznać, że tak przystojnego nauczyciela jak Mr. Hendricksen nigdy wcześniej ani później nie miałam.