Kuwejt dawno, dawno temu. Słabo pamiętam ten dzień.
Za rękę z moim najlepszym przyjacielem Waelem idę do przedszkola.
To nasz pierwszy dzień.
Gdyby nie on, byłabym przerażona. Ale nic nie jest straszne z przyjacielem u boku.
Mam cztery lata.
Gdyby nie to zdjęcie, wspomnienie wydawałoby się odległym snem albo sekwencją z filmu, który widziałam.
Fotografia nadaje wiarygodności przeszłości.
Porządkuje strzępy wspomnień.
Można próbować przypomnieć sobie:
Kto robił zdjęcie?
Czy przyszliśmy w to miejsce z prawej, czy z lewej strony kadru?
Kto nas tam zawiózł?
Co stało się minutę później?
Nie wiem. Może wiem. Nie jestem pewna. Jakby ta mała dziewczynka nie była mną.
Chyba byli tam oboje rodzice. Chyba przyszliśmy z lewej strony. Chyba poszliśmy do przodu, gdzie przed nami było wejście do parterowego pawilonu. Korytarz był ponury. Pamiętam salę przedszkolną z wieloma okrągłymi niskimi stołami. Przy każdym stole siedziało kilkoro dzieci. Na stole kredki, kolorowe papierki, jakieś pudełka. Pani miała długie włosy. Nie chcieliśmy puścić swoich rąk….. Reszta majaczy pod zamkniętymi powiekami…