Opowiem Wam o ślubie moich rodziców. Przeczytajcie. To historia pełna miłości. Wyobraźcie sobie Polskę w 1967 roku. Jest lato. Młoda para wchodzi do kościoła Piotra i Pawła przy ulicy Grodzkiej w Krakowie.
Głęboki mrok komunizmu wisi nad Wschodnią Europą jak gradowa chmura. Na elewacjach kamienic starych miast wciąż widać ślady po kulach z czasów II Wojny Światowej. Wszystko wokół jest tak czarno-białe jak fotografie z tych czasów. Za żelazną kurtynę przyjeżdża młody Palestyńczyk. Przeżywa prawdziwy wstrząs, gdy widzi pierwszy raz w życiu wychodek za domem pod Warszawą i gdy gryzą go pluskwy w akademiku przy Bydgoskiej w Krakowie. W końcu przyjechał do Europy. Starsi bracia kształcili się na drogich i renomowanych uczelniach w różnych częściach świata. On już nie mógł. Majątek rodziny został skonfiskowany przez okupanta. Z młodego panicza nagle stał się ubogim chłopcem z kilkoma za drogimi garniturami, jak na zawartość ich kieszeni. Młody człowiek pracował przez trzy lata w straży pożarnej w Kuwejcie, żeby uzbierać na najtańsze możliwe studia – w Polsce. Studiował architekturę na Politechnice Krakowskiej pod okiem legendarnego profesora Wiktora Zina. Piękność o łabędziej szyi poznał w klubie Pod Przewiązką. Siedziała przy barze wraz z całym rojem rozgadanych koleżanek. On do dziś twierdzi, że zgubił go nałóg. Poszedł do baru po papierosy.
Jej ciotki i wujkowie straszyli, że muzułmanin bez wątpienia zamknie ją w haremie. Ojciec powiedział, że zastanowi się, czy oddać mu jedynaczkę po wspólnie spędzonych wakacjach w młynie nad Białką Tatrzańską. Udało się. Młody Palestyńczyk z dobrej, choć ograbionej z majątku rodziny, został przyjęty. Może dlatego, że nosił za przyszłym teściem wędki i zbierał o świcie rosówki na przynętę…
Minęły dopiero dwa lata od zakończenia Soboru Watykańskiego II a tu moi rodzice biorą ślub jednostronny. Księdzu trzęsą się ręce. Ciotki kręcą głowami ze zgorszeniem. Katoliczka i muzułmanin w kościele! Awangarda! W tym zamkniętym, zgaszonym, zniewolonym świecie pozbawionym kolorów ta piękna para rozciągnęła po całym niebie barwną tęczę, wysiała jednym ruchem kwietną łąkę, wymalowała barwne wesele jak sam Marc Chagall.