niespokojne są dziś okna kawiarenek
jak oczy miasta zamglone po dwóch głębszych kieliszkach
tłoczno i gwar
a ta świeczka? niestała w uczuciach
marny płomyk z marnego knota
ale za to jak ten płomyk odbije się potrójnie
w szybie, lustrze i czajniku z herbatą…
zadrży nerwowo to w jedną stronę, kiedy mówisz ty
to w drugą, kiedy mówię ja
aaa… to co innego
zabiera głos w rozmowie
nie ma w prawdzie własnego zdania
wciąż zmienia strony i udaje, że tak myślał już wcześniej
nie ma też siły perswazji
ale to tylko płomyk
nie żar uczuć ani ogień piekielny
żaden też z niego płomienny mówca
ani nawet iskierka nadziei
ty, ja i płomyk
nasze twarze przy oknie
a za nim, tuż obok płatki śniegu
wielkie jak białe kury
które słabo latają więc powoli spadają
bezszelestnie, bezboleśnie, bezmyślnie, bezsilnie, magicznie
przyjaciółko! może jedyna!
tak dużo przeżyłyśmy
tak mocno kochałyśmy
tak bardzo cierpiałyśmy
tak dużo wypiłyśmy wina
tak wiele posiałyśmy marzeń
tak wiele zebrałyśmy rozczarowań
tak silne dotarłyśmy tutaj
nasz stolik przy oknie
mniejszy niż wszystkie inne stoliki tego świata
nasze ciepłe odbicia w zimnej szybie
nasza gorąca czekolada z metaxą
zawieszone na moment w środku
między drogą za nami
a drogą przed nami
Mleczarnia ul. Meiselsa 20, Kraków
21.01.2005